Delikatne dźwięki dwóch gitar. Dołącza, początkowo ledwo słyszalny głos pieśniarki. Tonacje wibrują. Wznoszą się i opadają. Przerywają się rozmowy. Cisza. Potęguje się siła muzyki i śpiewu. Melancholijne dźwięki, stopniowo porywają widownię. Rozpoczął się koncert
Fado
Wysiadałam z historycznego tramwaju numer 28 na Placu Luis Camoes, tuż przed otwarciem pobliskiego baru. Miejsce polecił mi Piotr Szmyt, przewodnik infolizbona i dziennikarz.
- W małym, klimatycznym, skromnym barze, coś popijając, coś jedząc, czekałam na występ zespołu.
- Aby inni mogli wejść, coraz więcej osób przysuwało się jeden do drugiego. Lizbońska melancholia unosiła się w powietrzu. Ucichły rozmowy.
- Do dwóch gitarzystów, kolejno dołączali wokaliści. Rzewne pieśni gitar i przejmujący, falujący raz w górę, raz w dół głos pieśniarki, zapanował nad widownią. Ktoś blisko mnie zamknął oczy, ktoś płakał.
Fado – Saudade
Taki stan, który panował na sali Portugalczycy nazywają saudade. Wyróżnia ich wśród innych narodów.
- Oznacza nieodwracalność losu.
- Tęsknotę i rzewność.
- Nostalgię za tajemniczym i nieznanym.
- Każdy może poczuć saudade inaczej. Rzewnym wspomnieniem nieszczęśliwej miłości. Pogodzeniem z nieuniknionym. Samotnością człowieka.
Tajemnicze saudade jest sentymentalne. Pełne spokoju i pogodzenia. Jest pieśnią przyrody i jej odbicia w czasoprzestrzeni.
Portugalski blues – fado, oznacza los i przeznaczenie. Nie byłoby tej muzyki bez saudade.
Dlatego fado trzeba posłuchać w Lizbonie. Dać się porwać dźwiękom, które poruszają najgłębiej skrywane w naszej duszy, pokłady smutku i wrażliwości. Płakać bez zawstydzenia. Posłuchać fado, aby po godzinie stać się lepszym człowiekiem.
Alfama i Mouraria
Strome, wąskie uliczki. Stare, ozdobione azulejos ( cienkie, ceramiczne płytki), często zniszczone, mikroskopijne budynki. Przyklejone jeden do drugiego. Małe klimatyczne placyki. Suszące się pranie, tuż obok mnie. Słodkie pomarańcze na drzewach. Smakują wyśmienicie!
- Jestem w najstarszej dzielnicy Lizbony.
- W oknach widzę pozdrawiających się nawzajem, rdzennych mieszkańców miasta.
- Oglądam liczne figurki świętego Antoniego, patrona Lizbony. Nie wiedziałam, że tutaj sie urodził. Alfama po arabsku znaczy źródło, początek.
Mouraria to druga strona Alfamy. Mieszkają tutaj przybysze z dawnych kolonii portugalskich i krajów z którymi Portugalia utrzymywała kontakty handlowe. Biedna dzielnica Lizbony. W jej zakamarkach narodziło się fado. Początkowo muzyka prostytutek i złodziei.
Portugalski blus jest związany z Alfamą. Piosenkarze i poeci, natchnienia i inspiracji szukali w średniowiecznym klimacie portowej dzielnicy.
Spełniłam swoje marzenie. Poznałam Lizbonę i Porto. Miejsca, które proponują przewodniki. Zabytkowe place, parki, muzea i kościoły.
Dzisiaj myślę, że moją przygodę z Portugalią powinnam zacząć od:
- zrozumienia saudade. Wtedy wiedziałabym z czego wynika Spokój i życzliwość Portugalii
- wysłuchania w Lizbonie koncertu fado. Poddania się muzykoterapii. Zrozumienia, jak silnie działa na mój umysł, ciało i emocje.
Wówczas poznanie Portugalii byłoby łatwiejsze i pełniejsze.
Od dźwięków portugalskiego bluesa nie mogę i nie chcę się uwolnić.